HISTORIA PRZEŁĘCZY I KLASZTORU ŚW. BERNARDA
Pochodzenie psa Świętego Bernarda jest nierozłącznie związane z górską przełęczą i klasztorem, które noszą to same imię.
Wielka Przełęcz Świętego Bernarda (franc. Col du Grand-Saint-Bernard) jest przełęczą w Alpach Zachodnich, położoną na wysokości 2469 m n.p.m., pomiędzy masywem Mont Blanc a Alpami Pennińskimi, w głównym alpejskim grzbiecie wododziałowym na granicy Włoch i Szwajcarii. Obecnie przez przełęcz prowadzi droga (tunel) łączące dolinę Rodanu na północy z doliną Dora Baltea na południu, czyli Szwajcarię i Włochy.
Wielka Przełęcz Świętego Bernarda ma długą i bogatą historię. Niestety nie zachowały się źródła pisane z czasów średniowiecznych i wiele faktów w tej historii poszło w zapomnienie. Historycy do dziś starają się odtworzyć wydarzenia, oddzielić prawdę od legendy, zweryfikować różne wersje, nieraz wręcz wykluczające się wzajemnie.
Już 7- 6 w. p.n.e. rzymskie legiony, pod wodzą Augusta, zdobyły region alpejski i osiągnęły przełęcz. W nadmorskiej, rzymskiej prowincji alpejskiej La Turbie w 6 w. p.n.e. senat rzymski ufundował monument "Tropaeum Alpinum," dedykowany zwycięstwom rzymskich legionów pod wodzą Augusta. Wykuto na nim łacińską inskrypcję, wymieniającą zwycięskie bitwy i górskie plemiona, które zostały pokonane przez Rzymian. Pomnik stoi do dziś w tym samym miejscu - dziś departament Alpes Maritimes w pasie przybrzeżnym francuskich Alp Morskich, ok. 6 km na północny zachód od Monako.
Wysoko położona przełęcz alpejska stała się częścią drogi rzymskiej prowadzącej na północ Europy. Nie była to jednak trasa bezpieczna, zważywszy że zamieszkiwały tam ludy górskie, o dosyć awanturniczym i bojowym charakterze.
W 57 r. p.n.e., podczas wojny gallijskiej, Cezar postanowił zwyciężyć górskie plemiona i zagwarantować bezpieczne przejście przez Alpy.
Mała ścieżka poprzez Summus Poeninus, jak przełęcz Saint Bernard była wówczas nazywana, została powiększona przez imperatora Klaudiusza roku 43 n.e. Ulepszony trakt został przystosowany, by mogły po nim przejeżdżać powozy i zyskał rangę drogi królewskiej. Rzymskie garnizony z Aosta i Martigny były odpowiedzialne za bezpieczeństwo podróżnych. Na samej przełęczy, na wysokości 2464 m zostały zbudowane mała świątynia ku czci Jupitera (Jowisza) oraz małe „mansio” dla zakwaterowania przejezdnych. Przełęcz stanowiła najważniejsze przejście przez Alpy i prowadziła najkrótszą drogą do niedawno podbitej, nowej prowincji rzymskiej – Brytanii. Na cześć Jupitera góry wznoszące się wokół przełęczy nazwano Mons Jovis (Góry Jowisza). W późniejszej, francuskiej wersji przybrało to brzmienie: Montjoux.
Po wtargnięciu Teutonów, około 500 r. n.e., przełęcz straciła swą ważną rolę i była używana coraz rzadziej i rzadziej przez kolejne stulecia. Drogi prowadzące w kierunku przesmyku opustoszały i z biegiem czasu ulegały coraz większym zniszczeniom. Przełęcz zaczęła odzyskiwać swoje znaczenie w czasach średniowiecznych, ale była niestety nader często odwiedzana przez rozbójników i rabusiów, którzy atakowali i okradali podróżnych.
Legenda mówi, że klasztor na przełęczy został założony około roku 950 przez Świętego Bernarda z Menthon (diakona rzymskiej prowincji Aosta, kanonizowanego w roku 1123 ). Jednakże fakty historyczne potwierdzają spotkanie Bernarda i cesarzem Henrykiem IV w roku 1086, kiedy to podczas pobytu obydwu w Pawii, Bernard próbował przekonywać Henryka IV, by nie rozpoczynał wojny przeciwko papieżowi Grzegorzowi VII. Krótko po tym spotkaniu, 12 czerwca 1086 roku, Bernard zmarł i 15 czerwca został pochowany w katedrze w Novarze. Gdyby wierzyć legendzie, Bernard musiałby założyć klasztor 130 lat przed swoją śmiercią. Przekazy historyczne świadczą o powstaniu monastyru około roku 1050 .
Święty Bernard, pochodzący z bogatej rodziny, ufundował prawdopodobnie dwa klasztory-gościńce na sąsiednich przełęczach alpejskich (dziś Wielka Przełęcz i Mała Przełęcz Św. Bernarda), by strzegły i wspomagały wszystkich wędrowców korzystających z tego przejścia: lokalną ludność góralską, francuskich i niemieckich pielgrzymów, udających się do Rzymu, a także wszelkich podróżników i kupców przed złodziejami, rabunkami i górskimi niebezpieczeństwami, np. lawinami i dzikimi zwierzętami. Całkowicie potwierdzone jest jednak powstanie wówczas obiektu na Wielkiej Przełęczy. Historia drugiego gościńca nie została jeszcze dokładnie ustalona.
W obu klasztorach osadzono Augustianów, a ściślej kanoników regularnych, którzy stali się opiekunami wszystkich przemierzających tamtejsze szlaki.
Powstały klasztor wymagał trwałych i konkretnych dochodów, aby mógł prawidłowo wykonywać swoje powinności. Pełna lista darowizn dla klasztoru na Wielkiej Przełęczy rozpoczyna się w 1125 roku. W roku 1177 bulla papieska Aleksandra III oddała klasztor pod opiekę papieską. W owych czasach majątek klasztoru liczył około 80 nieruchomości od Sycylii przez Francję i Szwajcarię, po Anglię.
Przełęcz pod Mont-Joux, jak przesmyk wtedy nazywano, powoli odzyskiwała swoje wcześniejsze znaczenie dla podróżnych - kupców i pielgrzymów. Stała się najwyższym punktem transalpejskiego szlaku, znanego pod nazwą Via Francigena którym pielgrzymi z Anglii i Francji pielgrzymowali do Rzymu, jednego z najdłuższych europejskich szlaków pielgrzymkowych, wiodącego do grobu Św. Piotra, od Canterbury w Anglii przez Arras, Reims, Lozannę, Wielką Przełęcz Św. Bernarda, Pawię i Sienę do Rzymu. Jego długość (z wykorzystaniem dzisiejszej sieci drogowej) wynosi ok. 1610 km .
Przez kolejne czterysta lat klasztor rozrósł się mniej więcej do aktualnych rozmiarów. W szesnastym wieku przełęcz i klasztor zostały nazwane imieniem Św. Bernarda. Prawdopodobnie już od XVII w. zakonnicy z przełęczy św. Bernarda ratowali turystów, używając do pomocy psów, mieszkających przy klasztorze. W regule klasztornej i statucie gościńca St. Bernarda z 1436 roku zapisano, iż zakonnicy w okresie zimowym, tj. od połowy listopada do końca maja obowiązani są do wychodzenia codziennie na spotkanie podróżników na obie strony przełęczy – na południe w kierunku St. Rhemy i na północ ku Bourg St. Pierre.
Trzeba tu przypomnieć, że w Alpach, na wysokości 2000 - 2500 m n.p.m., często od września do czerwca zalega kilkumetrowa warstwa śniegu, a zimą temperatury spadającą poniżej - 30 stopni Celsjusza. Towarzyszą temu mgły, burze i zamiecie. Obecnie Włochy i Szwajcarię łączy tunel, znacznie ułatwiający podróżowanie. Ale niegdyś pokonanie gór i przełęczy było nie lada wyczynem, zwłaszcza w porze zimowej. Nic więc dziwnego, że zapotrzebowanie na wsparcie ze strony lokalnych mieszkańców, znających realia okolicy, wzrastało w miarę rozwoju popularności tej drogi.
Działalność zakonników na szlakach alpejskich wędrówek była całkowicie dobrowolna, a mimo tego pełna poświęcenia. Wraz ze swymi słynnymi bernardynami, doskonale sprawdzającymi się w znajdywaniu ludzi przysypanych śniegiem, ratownicy w sutannach dniem i nocą poszukiwali zaginionych. Rzetelne i ofiarne wykonywanie swych powinności wielu zakonników przypłaciło życiem. W okresie 1810 – 1845 roku zginęło w lawinach 12 zakonników.
Trzeba przyznać, że wysiłek klasztornych ratowników dawał wspaniałe efekty. Pomoc niesiona przez zakonników była bardzo dobrze zorganizowana. Najtrudniejsze odcinki szlaku patrolowano codziennie. Jeden człowiek miał ze sobą dwa psy, doświadczonego ratownika i młodszego, szkolonego do pracy.
W schronisku trzymano zwykle od sześciu do dwudziestu zwierząt. Psy towarzyszyły mnichom podczas codziennego patrolowania okolicy, a ponadto także samodzielnie wychodziły na poszukiwania. Wyposażano wtedy zwykle w zawieszony u szyi koszyczek (nie baryłkę) ze środkami żywnościowymi i wzmacniającymi, a na grzbiecie przywiązywano ciepły koc. Zarówno podczas wspólnych jak też samodzielnych patroli zadaniem odszukiwały podczas mgły i śnieżyc zabłąkanych i nierzadko półżywych wędrowców. Znalazłszy zasypanego śniegiem nieszczęśnika, najpierw starały się go wyswobodzić, a następnie sprowadzały go do schroniska. Jeśli to było niemożliwe — meldowały w klasztorze o ofiarach na szlaku . Przybiegały wówczas pod okno przeora i głośno szczekały. Był to sygnał dla zakonników do natychmiastowego uruchamiania drużyn ratowniczych. Powodzenie akcji drużyn ratowniczych w dużej mierze zależały od naturalnych cech bernardynów – ich wytrzymałości na zimno, wspaniałej orientacji w terenie oraz znakomitego węchu, który przy bezwietrznej pogodzie sięga nawet ponad 300 m. Ludzi zasypanych przez lawinę bernardyny potrafią wyczuć spod pokrywy śnieżnej o grubości 3 metrów. Mają także zdolność przeczuwania zamieci śnieżnej na 20—30 minut przed jej nadejściem i potrafią ostrzegać przed nią, sygnalizując zbliżające się pogorszenie pogody wyraźnym niepokojem.
Wkrótce mnisi z Przełęczy Św. Bernarda zasłynęli na całą Europę z niesienia pomocy zagubionym lub śmiertelnie zmęczonym podróżnym. Począwszy od wieku XVII, gdy rozpoczęto prowadzenie zapisków, statystyki akcji ratowniczych odnotowują uratowanie przez ratowników i psy około 2500 osób przez kolejne trzy stulecia. W tym okresie przełęcz St. Bernarda przekraczało rocznie ok. 15000 ludzi, z czego zaledwie 3 – 4 osoby ginęły od lawin i zamarznięcia.
Warto tu wspomnieć dla porównania, że współczesne statystyki ratownictwa górskiego - wziąwszy pod uwagę zarówno wyższy poziom technik ratowniczych, jak i masową skalę turystyki górskiej - notują porównywalną, jeśli nie większą liczbę śmiertelnych wypadków, spowodowanych przysypaniem lawiną lub zmyleniem drogi i zamarznięciem.
Można śmiało powiedzieć, że grupa zakonników z klasztoru na Wielkiej Przełęczy Św. Bernarda była pierwszą w świecie organizacją ratownictwa górskiego, pierwszą jednostką zorganizowaną i statutowo powołaną do ratowania ludzi w górach.
W roku 1800 nastąpił przemarsz wojsk napoleońskich przez Przełęcz, co pozostało chyba najbardziej znanym faktem historycznym związanym z tym górskim przesmykiem. W maju 1800 roku Napoleon przekroczył tę przełęcz z armią liczącą 30000 - 40000 ludzi, aby miesiąc później stoczyć zwycięską bitwę z Austriakami pod Marengo. Na przełęczy leżał śnieg i panowała jeszcze sroga zima, wielu żołnierzy z trudem pokonywało szlak; psy współpracowały przy ratowaniu ludzi.
W latach 1816 do 1818 nad Wielką Przełęczą Świętego Bernarda szalały straszliwe śnieżyce. Wielokrotnie udzielano pomocy wędrowcom. Wiele psów zginęło. Powstałe stąd luki zapełniano nowymi nabytkami z okolicznych dolin. W 1825 roku zdarzyło się wielkie nieszczęście w związku z runięciem lawiny. Zginęło wówczas trzech mężczyzn z klasztoru, jeden podróżnik oraz trzy psy.
W 1885 roku, po założeniu w klasztorze połączenia telefonicznego z gościńcem Grand St. Bernard, co pozwalało uzyskać informacje o warunkach panujących na przełęczy, działalność ratownicza klasztoru została ograniczona, a później zaniechana. Pod koniec XIX w. i na początku XX w. pracę tę przejęły wyspecjalizowane ekipy, składające się ze świeckich ratowników, alpinistów i przewodników górskich.
Zakonnicy naturalnie zajmowali się nie tylko poszukiwaniem i ratowaniem zaginionych. Augustianie oprócz schroniska prowadzili także hospicjum, opiekujące się nieuleczalnie chorymi. Ich codziennym zadaniem było przyjmowanie i obsługiwanie wędrowców i osób przebywających w klasztorze i gościńcu. Według statystyk z roku 1898 przełęcz przechodziło rocznie ok. 18.000 – 20.000 podróżnych. Goście otrzymywali zakwaterowanie i wyżywienie, które do trzeciego dnia włącznie zwolnione było z opłat. Posiłki składały się głównie z mięsa i pieczywa.
W roku 1898 na przełęczy powstaje hotel rozporządzający 180 miejscami noclegowymi. Rzymska droga transalpejska i szlak pielgrzymkowy zastąpione zostały zmodernizowaną trasą komunikacyjną.
O nowszej historii klasztoru mówi się niewiele.
Wielka Przełęcz Świętego Bernarda zmieniła swój charakter. Rozbudowano drogę asfaltową, zbudowano tunel. Liczne samochody i omnibusy czekają w Montreux, Lozannie, Genewie, Aoście, aby go dowieźć „pielgrzymów” pod sam klasztor. A ci przyjeżdżają tam raczej gnani ciekawością, niż z potrzeby duchowej i religijnej.
Klasztor i schronisko nadal istnieją i podlegają zakonowi choralistów Wielkiej Przełęczy Świętego Bernarda. Stanowią jednak bardziej atrakcję turystyczną niż miejsce pielgrzymkowe.
Z nowszych faktów, godnych odnotowania, warto wspomnieć, że 19 lipca 2006 przełęcz i klasztor odwiedził Benedykt XVI. Wizyta ta do końca była utrzymywana w tajemnicy i nikt spoza otoczenia papieża o niej nie wiedział.
W żadnych kronikach nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, kiedy w klasztorze pojawiły się psy. Być może pierwsze tamtejsze psy wywodziły się z ras pasterskich. Niewykluczone także, że przybyły z legionami rzymskimi i wykorzystywane były do strzeżenia świątyni.
Historia psów św. Bernarda jest wynikiem długiej alienacji klasztoru. Od czasów rzymskich nie było tam trwałego i ciągłego napływu psów. Wielowiekowa przerwa w dostępie psów do tego regionu jest istotna dla zrozumienia pochodzenia rasy Świętego Bernarda.
Przełęcz była opuszczona przez wieki, co tworzyło zaporę dla przemieszczania się zwierząt udomowionych w otaczających okolicach. Psy najprawdopodobniej nie pojawiły się w klasztorze równolegle z mnichami, ale zostały sprowadzone tam dopiero w XVII wieku. Odosobnione od dopływu innych ras automatycznie, z pokolenia na pokolenie, utrwalały określone cechy genetyczne, co sprzyjało powstaniu odrębnej rasy.
Najwcześniejszą udokumentowaną informację o psach na przełęczy daje obraz namalowany w hospicjum ok. 1660-1695 roku, na którym przedstawione zostały dwa psy. Pierwsze pisane wzmianki o hodowli psów pochodzą z późniejszych archiwalnych dokumentów klasztoru, z lat 1703 – 1707.
W 1703 roku Przeor Balalu pisze, że jego kucharz, Vincent Canos, zbudował coś w rodzaju kieratu, ciągniętego i obracanego przez psa. Ten wynalazek nie był nowy, a zważając na liczbę podróżnych, którzy musieli być nakarmieni, nie dziwi pomysł urządzenia, jakie Canos obmyślił dla ułatwienia pracy w kuchni. Notatka z początków XVIII w., z roku 1707, informuje: „ straciliśmy psa w lawinie”. W zapiskach z 1731 roku wspomniane jest, że futra psów używane były jako dywaniki i kilimy przy łóżkach. Rachunek z roku 1735 pokazuje, że przeor zapłacił za naprawę psich obroży. Z kronik klasztornych wiadomo również, że w 1787 roku psy z powodzeniem odparły atak bandy złodziejaszków.
Niestety, nie ma w tych dokumentach żadnego opisu zwierząt, ani jednego rysunku.
Te późno datowane zapiski nie świadczą wcale, że wcześniej psów tam nie było, ale jedynie, że brak o tym informacji. Głównym powodem stał się wielki pożar, który wydarzył się na przełęczy w XVI w i zniszczył wszystkie księgi klasztorne. Inne przekazy wspominają też o potężnej lawinie, która zrujnowała zabudowania klasztorne prawdopodobnie pod koniec XVII w.
Zachowane późniejsze rysunki i obrazy świadczą o tym, że pierwsze psy hodowane w klasztorze wyglądały niezbyt podobnie do dzisiejszych bernardynów. Były zwierzętami o średnim wzroście i krótkim włosie i kolorystyce z przewagą koloru białego.
Według przekazu z 1830 roku dowiadujemy się, że mnisi zaczęli krzyżować swoje psy z nowofundlandami.
Najprostsza wersja powiada, że zakonnicy chcieli wyhodować psy wyższe i o dłuższym włosie.
Równie prawdopodobna druga wersja mówi, iż krzyżówka z inną, lecz zbliżoną rasą stała się koniecznością po przejściu olbrzymiej lawiny, która zrównała z ziemią schronienie dla psów i zdziesiątkowała stado do liczebności zaledwie kilkunastu sztuk. Być może też wiele psów zginęło we wzmiankowanym wyżej wielkim pożarze. Wtedy to, chcąc utrzymać hodowlę, zakonnicy zaczęli krzyżować swoje psy z pochodzącymi z dolin nowofunlandami.
Bez względu na to, która wersja jest prawdziwa, konsekwencje tej decyzji obserwujemy do dziś. Zakonnicy dopracowali się psów większych, bardziej masywnych, o ciemniejszej sierści, dłuższym włosie i bardziej jednolitym umaszczeniu. Dało to w efekcie początek współczesnej odmianie – bernardynom długowłosym.
Najbardziej znany i najbardziej z bernardynów utalentowany nosił imię Barry (1800-1814). Uratował ok. 40 osób, uczestniczył w wielu akcjach górskich i stał się psem legendą. Dziś na Wielkiej Przełęczy Świętego zobaczyć można rzeźbę, przedstawiającą Barry’ego, ze zdobiącym ją napisem: " Bohaterski Barry uratował życie czterdziestu osobom i został zabity przez czterdziestą pierwszą". Treść napisu niezupełnie zgadza się z prawdą historyczną, ale o tym przeczytać można już w artykule poświęconym samemu Barry’emu.
Zmiana sytuacji przełęczy i klasztoru w wieku XX wpłynęła niestety bardzo niekorzystnie na los bernardynów na przełęczy. Bernardynom ze względu na wzmożony ruch samochodowy ograniczono przestrzeń życiową, mając na uwadze zarówno na bezpieczeństwo zarówno psów, jak też podróżnych. Ponieważ psy przestały w klasztorze spełniać swą ratowniczą funkcję, ograniczono także ich liczebność. W latach powojennych na przełęczy przebywało zaledwie kilkanaście bernardynów, traktowanych jako materiał zarodowy przeznaczony na sprzedaż i eksport, nawet na drugą półkulę. Żyły zamknięte w boksach, w słabo oświetlonej świecami piwnicy.
W czasach współczesnych życie bernardynów na Wielkiej Przełęczy Świętego Bernarda nie wygląda aż tak rozpaczliwie. Jednak psy straciły już zupełnie swą rolę i rangę i chowa się je już tylko dla tradycji. Tresuje się ich około tuzina i to bardziej z amatorstwa niż z rzeczywistej potrzeby. Towarzyszą jeszcze obecnie duchownym na spacerach i przydają się jako przewodnicy w dni o gorszej pogodzie.
W praktyce jednak na terenie klasztoru łatwiej obecnie spotkać pluszowe maskotki psów, panujące niepodzielnie na rozlicznych pamiątkarskich stoiskach, niż oryginalnego, żywego bernardyna.
(Źródła:
1.Naturhistorische Museum der Burgergemeinde Bern;
2. Wikipedia polska;
3. Wikipedia słoweńska;
4. www.molosy.pl
5. Kwartalnik turystyczny „W Górach” nr 3 (5)/2005;
6. Hans Bauer, Z psem przez stulecia, Wiedza Powszechna, Warszawa 1968 )
TROCHĘ O ŚW. BERNARDZIE
ŚW. BERNARD - Święty katolicki i od 1923 patron mieszkańców Alp , górali, alpinistów i ratowników górskich, turystów górskich i narciarzy. Założyciel schroniska dla wędrowców na Wielkiej Przełęczy Świętego Bernarda, pierwszego punktu ratownictwa górskiego.
Ten artykuł tylko w niewielkim stopniu traktuje o bernardynach. Ale zważywszy na często w historii rasy używaną nazwę – nawet dziś jeszcze określenie pies Św. Bernarda funkcjonuje oficjalnie w Szwajcarii – może warto słów kilka wspomnieć o człowieku, z którym związane jest w pewien sposób powstanie tej rasy, podobnie jak powstanie i początki klasztoru na przełęczy, skąd wywodzą się bernardyny.
ŻYCIORYS
Data urodzin Bernarda z Menthon (zwanego także Bernardem z Aosty i Bernardem z Mont-Joux) nie jest znana. Przypuszczalnie mogło to być w roku 993. Również datę śmieci źródła historyczne podają ze sporym rozrzutem: 1081 lub 1086. Najczęściej pojawia się wersja, iż zmarł 12 czerwca 1086 roku i został pochowany 3 dni później, czyli 15 czerwca.
W ślad za sabaudzką tradycją rękopiśmienną przyjmuje się, że Bernard pochodził z Menthon-Saint-Bernard, nad jeziorem Annecy, w Sabaudii.
Starsze przekazy hagiograficzne reprezentujące tradycję włoską, pozwoliły przypuszczać, iż w rzeczywistości pochodził z okręgu Aosty (płn. Włochy).
Pochodził z rodziny szlacheckiej i był krewnym burgundzkiej królowej Ermengardy. Studiował w Paryżu filozofię i prawo. Był wędrownym kaznodzieją w dolinie Aosty i diecezji Novara. Tam też był potem archidiakonem i rozwijał działalność charytatywną. Koncentrował się zwłaszcza na trosce o zaniedbanych górali oraz pielgrzymów i podróżnych, których wówczas często napadali madziarscy lub saraceńscy rozbójnicy.
Pochodzący z bogatej rodziny św. Bernard ufundował dwa klasztory – gościńce. Jeden na Montjoux (Mons Jovis)), na wysokości 2473 m. n.p.m. zwany dziś Col du Grand St.Bernard (Wielki Święty Bernard) założył ok. 1050; drugi na Colonne-Joux (Columna Iovis), dziś Col du Petit Saint Bernard (Mały Święty Bernard), na wysokości 2158 m. n.p.m. Powstanie tego ostatniego nie jest jeszcze dostatecznie wyjaśnione. Jedno i drugie obsługiwane jest do dziś przez kanoników reguły św. Augustyna (Congregatio ss. Nicolai et Bernardi Montis Iovis). Było to zapewne zrazu na wpół świeckie bractwo, które z czasem przyjęło statuty kanonickie, w wieku XVII zaś dołączyło do kanoników lateraneńskich. Po dziś dzień stanowi z nimi jedną federację zakonną.
Przyczyną założenia klasztorów-schronisk był fakt, że przejście przez Alpy koło Mont Joux między Wallis a doliną Aosty było niebezpieczne, a wśród podróżujących było wielu pielgrzymów. Celem istnienia tych dwóch klasztorów było opieka nad pielgrzymami i innymi podróżującymi.
Sławę zawdzięcza Bernard również nazwanej od jego imienia rasie psów – bernardynów, choć jego bezpośredni związek z nimi nie został dowiedziony. Wiadomo jednak, że psy zamieszkałe przy klasztorze, szkolone były do ratownictwa górskiego, pomagały mnichom, a od połowy XVII w. uznane zostały za odrębną rasę.
W kwietniu 1081 r. w Pawii Bernard usiłował odwieść cesarza Henryka IV od walki z papieżem Grzegorzem VII. W drodze powrotnej z Pawii zmarł w Novarze (północno-wschodni Piemont, Włochy). Jego grób i relikwia znajdują się w tamtejszej katedrze.
LEGENDA
Według legendy Bernard z Menthon żył prawie 100 lat wcześniej; w latach 923-1008. Jego ojciec, Ryszard z Menthon, chciał go zaręczyć. Bernard się na to nie zgodził, więc został uwięziony w wieży rodzinnego zamku, z którego wkrótce uciekł do Aosty. Tam przyjął go archidiakon Piotr, udzielił mu święceń kapłańskich i mianował swoim następcą. W cudownej ucieczce przez okno miał mu pomóc św. Mikołaj z Miry. Również według legendy klasztor i schronisko dla wędrownych pielgrzymów założył Bernard około roku 950.
KULT
Bernard z Menthon już w XII w. był czczony w całym Piemoncie jako święty. W 1123 r. biskup Ryszard z Novary ogłosił go świętym. Oficjalnie został wpisany do martyrologium rzymskiego dopiero przez papieża Innocentego XI w 1681.
Papież Pius XI w 1923 r. ogłosił Bernarda z Menthon patronem mieszkańców Alp i alpinistów, a 20 sierpnia 1923 r. wysłał posłanie apostolskie do biskupa Annecy o kulcie św. Bernarda:
„W celu rozszerzenia kultu tak wielkiego człowieka, który wśród mieszkańców Alp trwa nieprzerwanie do dziś, pragniemy mocą władzy apostolskiej ogłosić św. Bernarda z Menthon niebieskim patronem nie tylko dla mieszkańców Alp, lecz także dla wszystkich, którzy uprawiają turystykę górską. Zaprawdę, ze wszystkich czynności, w których poszukuje się godnej rozrywki, nie ma bardziej dobroczynnej dla duchowego i cielesnego zdrowia niż ta, trzeba tylko ograniczyć ryzyko. Po ciężkiej pracy i trudach wchodzi się bowiem w górę, gdzie powietrze jest rzadsze i czystsze – z jednej strony odnawia się i wzmacnia w ten sposób siły, z drugiej – człowiek staje się wytrzymalszy także w najtrudniejszych obowiązkach życiowych, ponieważ uczy się odważnie spoglądać na wszystkie niebezpieczeństwa. Podczas oglądania nieskończoności i piękna co rusz otwierających się zaczarowanych widoków nasza dusza unosi się ku Bogu, Stwórcy i Panu natury.”
Ten wielki papież, który przed swym pontyfikatem był nie tylko doskonałym alpinistą, ale także wnikliwym badaczem i historykiem o subtelnym zmyśle krytycznym, stwierdził też, że w dziejach świętego Bernarda jest jeszcze wiele rzeczy niedostatecznie wyjaśnionych.
Liturgiczne wspomnienie św. Bernarda obchodziło się w różnych dniach: 16 maja, 1 listopada; obecnie jednak w dniu 15 czerwca, który ma za sobą najlepsze świadectwa.
Na pamiątkę jego działalności w klasztorze i obydwu gościńcach Św. Bernardowi wystawiono na Wielkiej Przełęczy dwa pomniki (jeden przy klasztorze, drugi wyżej, ponad przełęczą) które stoją tam do dziś.
(Źródła: 1.WIKIPEDIA Polska;
2. H. Fros, F. Sowa, Przewodnik onomastyczno-hagiograficzny "Twoje Imię", 1982 r)