Małe, śliczne puchate kuleczki z wielkimi ślepiami, przypominające pluszowe maskotki. Dorosłe przyjacielskie Beethoveny, dające radość całej rodzinie. Wspaniali górscy pomocnicy, ratujący zasypanych lawinami.
Takie mniej więcej schematyczne skojarzenia łączą się z rasą bernardynów. Tyleż prawdziwe – co mylne.
Małe kuleczki już wieku 3 miesięcy ważą ponad 15 kilogramów i nie każdy jest w stanie takie maleństwo podnieść i wziąć na ręce (a tak by się chciało!). Nieodpowiednio prowadzony i niezsocjalizowany bernardyn może być śmiertelnym zagrożeniem dla otoczenia (tak jak zresztą każdy pies). A w ratownictwie górskim ostatnio częściej wykorzystuje się owczarki, jako psy lżejsze, szybsze i bardziej karne.
Ale po kolei.
Dorosły bernardyn osiąga od 70 - 90 cm wzrostu i waży od 60 – 120 kilogramów (suczki są niższe i lżejsze, psy większe). To już w znacznej mierze ogranicza krąg jego opiekunów. Wychowanie bernardyna od szczenięcia nie jest sprawą łatwą (mimo że te psy dosyć dobrze się uczą i odpowiednio ułożone są posłuszne). Półroczne bernardyniątko waży zwykle około 40 kilogramów i jest stworzeniem niezwykle aktywnym, skorym do zabawy i często trudno je utrzymać na smyczy, zanim nauczy się spokojnie chodzić przy nodze (za czym zresztą nie przepada).
Jeśli zaś chodzi o usposobienie bernardyna – to trzeba wziąć poprawkę na jego niezależny, a nawet uparty charakter. Niełatwo przekonać bernardyna do posłuszeństwa, dlatego też jego opiekunem powinien być człowiekiem spokojny, o silnej i autorytatywnej osobowości, potrafiący narzucić swoją wolę zwierzęciu – ale nie siłą i fizyczną walką z nim (bo to do niczego nie doprowadzi), lecz wypracowaniem u psa naturalnego poczucia podległości swojemu przewodnikowi w hierarchii domowego stada. Osoby o słabym, uległym charakterze muszą się liczyć z tym, że bernardyn zawładnie nimi i zdominuje; będzie je uwielbiał jako swoich opiekunów i ... robił, co mu się będzie podobało. Jednym słowem, będzie wodził swojego pana (lub panią) za nos.
Zwykły spacer przerodzić się wówczas może w szarpaninę z brytanem, który będzie wymuszał na was swoje zachcianki.
Dorosłe bernardyny mają świadomość swojej wielkości i masy. Predestynuje je to do przewodzenia w swojej okolicy i często przybierają postawę dominującą wobec innych psów w swojej okolicy. Trzeba sobie umieć z tym radzić, gdyż ta cecha może stać się powodem nieporozumień z właścicielami innych psów. A zatem – jeżeli nie jesteście pewni, że sami potraficie ułożyć i wyszkolić bernardyna, musicie zainwestować w szkolenie - i ten koszt uwzględnić już przy zakupie szczenięcia. Przy tym trzeba pamiętać, że bernardyn uczy się powoli, gdy jego pamięć i umiejętności kojarzenia rozwijają się wolniej niż, na przykład, u labradora. Ponadto bernardyn chociaż jest bardzo inteligentny, jest także równie niezależny i uparty.
Gdyby zastanawiać się dla jakiego typu rodziny bernardyny najbardziej pasują, można śmiało odpowiedzieć : im liczniejsza tym, lepiej. Idealna byłaby taka rodzina, w jakiej o każdej porze dnia zawsze któreś z domowników jest w domu i pies nigdy nie zostaje sam. Nie polecam bernardynów osobom samotnym. Pies tej rasy nie będzie u takiego pana (czy pani) szczęśliwy.
Bernardyny są psami bardzo towarzyskimi i przywiązującymi się do całej rodziny, do z którą powinny mieć stały kontakt. Bardzo pozytywnie układają się ich relacje z dziećmi, są wobec nich niezwykle przyjazne, cierpliwe i delikatne. Nie znaczy to oczywiście, że można bernardyna zostawić sam na sam z niemowlęciem. Ale nie ma obawy, by zdrowy, normalny bernardyn zaatakował lub pogryzł dziecko.
O czasie przeznaczonym na zajmowanie się bernardynem, jak też o zapewnieniu innych potrzeb była mowa na wstępie i będzie w kolejnym artykule („Niezbędne warunki życia”). Tu warto przypomnieć tylko, że bernardyn powinien spędzać na dworzu przynajmniej 3 godziny dziennie (a najlepiej jeszcze więcej). Natura nie stworzyła go jednak do biegania i pokonywania dużych odległości. Nie wchodzą więc w grę 20-kilometrowe wyprawy, zwłaszcza latem, ani bieganie przy rowerze. Jeżeli macie takie zapotrzebowania na rolę towarzyszącego wam psa
Jest psem zimnolubnym i źle znosi wysokie temperatury, więc także latem trzeba będzie zapewnić mu odpowiednie, chłodne pomieszczenie. Pamiętajcie też, że dla psa tak dużego niełatwo będzie znaleźć opiekuna na czas Waszej nieobecności, a zatem będziecie musieli ograniczyć wyjazdy, a być może nawet zmienić pracę, jeśli chcecie, by Wasz pupil rozwijał się prawidłowo.
Trzeba jeszcze wspomnieć o bardzo obfitym linieniu bernardynów. Wprawdzie ma ono miejsce zasadniczo dwa razy do roku: późną jesienią oraz na przełomie zimy i wiosny. Latem, gdy organizm psa na wszelkie sposoby próbuje się chłodzić, bernardyn potrafi wytracić tyle sierści, że skóra przegląda przez rzadziutkie futerko. Jeżeli mieszka w domu – pojedyncze włoski będziecie znajdywać przez całe lato. Jesienne linienie nie dokuczy wam zbytnio, gdyż po okresie letnim bernardyny nie bardzo mają co gubić. Za to, gdy zimą nadejdzie ocieplenie i zwierzak zacznie rozstawać się z bogatą futrzana okrywą chwilami będziecie kląć i żałować, że nie wybraliście yorka. Wtedy pojawi się w domu drugi dywan, a jednorazowe czesanie może czasem zapełnić całe wiadro. Sierść psa fruwa wszędzie i klei się do wszystkiego . Mimo waszych wysiłków, by nad tym zapanować, znajdziecie ją nawet w najmniej spodziewanych miejscach. Nie tylko na dywanie, ale też na ubraniu, w szafie z bielizną, w garnkach, na talerzach, na sztućcach, w cukierniczce, w zamkniętym słoiku z kawą, w zupie i w ziemniakach. Dlatego też bernardyn absolutnie nie jest wskazany dla osób z alergią. Także jeżeli komuś przeszkadzają poniewierające się wszędzie po domu kłaczki sierści i nie ma ochoty ich codziennie sprzątać – też nie powinien wybierać bernardyna.
I wreszcie – koszty utrzymania.
Podstawową kwotę stanowią wydatki na wyżywienie – i tu trzeba się liczyć z ubywaniem z portfela minimum 200 zł miesięcznie i to przy tzw. żywieniu domowym. Jeżeli chcecie żywić swojego bernardyna suchą karmą, to – w trosce o jego zdrowie (serce, stawy, kręgosłup) wybierzecie jedną z tych z „górnej” półki, przygotowaną specjalnie dla żywienia ras olbrzymich. To już wydatek rzędu ok. 400 zł miesięcznie.
Do tego dojdą niezbędne zabiegi weterynaryjne. A większość szczepionek i innych medykamentów (np. środki przeciw insektom lub tabletki na odrobaczanie) przeliczana jest według wagi zwierzęcia. To, średnio licząc kolejne 30 – 40 złotych miesięcznie.
Jeżeli zatem decydujecie się na bernardyna, przeliczcie najpierw dokładnie, czy stać Was na takie comiesięczne wydatki, gdyż w przeciwnym razie będziecie mieli psa niedokarmionego i chorego, który po pierwszych tygodniach uniesień, entuzjazmu i radości stanie się dla Was utrapieniem i kulą u nogi.
Aż w końcu trafi do schroniska.
Zniechęceni? Jeżeli tak – wybierzcie inną rasę lub przygarnijcie pod dach kota.
Jeżeli powyższe informacje nie zdołały Was zniechęcić, przestraszyć i odwieźć od chęci życia pod jednym dachem z bernardynem; jeżeli rozważyliście wszystkie za i przeciw i w efekcie tego rachunku owych „za” jest więcej - to: pozostaje wybrać się po puchatego malucha i przywieźć go do domu.
A potem obserwować ze zdumieniem i satysfakcją, jak berbeć błyskawicznie rośnie z dnia na dzień, dosłownie w oczach. I jak z pluszowej maskotki zmienia się w pięknego olbrzyma. I cieszyć się z każdego wspólnie spędzonego dnia, gdy dorastający bernardyn będzie stawał się Waszym najwierniejszym przyjacielem.