80 kilogramów szczęścia i radościRENIAOsiemdziesiąt kilogramów szczęścia i radościGdy nie ma mnie kilka godzin, a tym bardziej kilka dni (no cóż, taka praca, wtedy sunią zajmuje się reszta rodziny) Renia wkłada w powitanie całą swą energię. Nie pomaga nawet odwracanie się tyłem. Trwa to czasem nawet kilkanaście minut. Potem bernaśka zabiera się do obwąchiwania po kolei wszystkich toreb, które przyniosłam – a nuż jest tam coś nadającego się do zjedzenia. Wreszcie zziajana biegnie do miski z wodą, chłepcze łapczywie i pada na kamiennej posadzce w kuchni, dysząc ze zmęczenia. A ja przez kilka następnych dni kuruję ślady psiej radości. Oczywiście, można by ją oduczyć tych nadmiernych objawów radości. Ale po co? Któż z równym zaangażowaniem przywita mnie po 10 minutach nieobecności? Rano, gdy jeszcze leniwie przeciągam się, nie do końca rozstając się ze snem, słyszę ciche tup-tup i po chwili czuję gorący jęzor na swojej twarzy. „Hej – wstawaj! Dosyć spania! Idziemy na spacer!” Tych jednak, którzy myślą, że łatwo wychować bernardyna, muszę wyprowadzić z błędu. Znajomi z osiedla podziwiają Renię - jaki to spokojny pies. Ja wtedy uśmiecham się i mruczę sobie pod nosem: "to zależy kiedy". Renia dawno przestała być słodką "pluszową kuleczką". Teraz, choć wprawdzie nadal pieszczocha, to raczej "małe słoniątko" i bezustannie muszę pamiętać o jej wadze i ogromnej sile.
Po ukończeniu 2 lat, Renia weszła w wiek przekory, typowej dla nastolatek i często zdarzały nam się różnice zdań. I tak częściowo zostało do dziś. Ja skręcam w prawo, a moja bernaśka zatrzymuje się nagle w pół kroku, wypina pupę do tyłu, napina kark i podnosząc łeb spogląda na mnie zadziornie – „A właśnie, że nie, bo ja chcę iść w lewo!” Nierzadko próbuje rządzić w domu i na spacerach, a że jest oczkiem w głowie domowników - to czasem się jej to udaje.
Ale generalnie Renia jest przyjacielem świata i ludzi. Lubi kwiaty i wszelkie rośliny, zwłaszcza słodko pachnące, czemu dała wyraz zjadając mi w zeszłym roku dwa krzaczki róż. Wiosną na spacerach wystawia bezustannie na próbę moją cierpliwość, obwąchując pedantycznie i wnikliwie oglądając wszystkie wyrastające kwiatki i roślinki na trawnikach. Kocha dzieci i wszelkie małe stworzenia, zwłaszcza szczenięta. A ludzkie i psie maluchy jej to odwzajemniają. Szczeniaczki biegną do niej piszcząc i skacząc radośnie. A przez dzieci jest po prostu uwielbiana. Na osiedlu mamy dwie szkoły i Renia jest doskonale znana uczniakom z obydwu szkół. Często, gdy mija mnie gromadka zupełnie mi nieznanych dzieciaków, słyszę radosne: „Cześć Renia!Dzień dobry Pani; czy możemy ją pogłaskać?” Zakaz kopiowania, rozpowszechniania części lub całości bez zgody redakcji BERNARDYNY.wortale.net. Dodaj komentarz | BERNASIOWE HISTORIE |