Spacerowy ekwipunek: Oczy i uszy otwarte
Poza typowymi akcesoriami, jak smycz i obroża oraz dodatkowymi, jak kaganiec, butelka z wodą i zabawki, na spacerze z bernardynem przydadzą się jeszcze sprawne urządzenia naszego ludzkiego organizmu – a mianowicie: własne oczy i uszy. Najlepiej bowiem jest, gdy to nie pies, a opiekun pierwszy zauważa atrakcje lub zagrożenia w najbliższym otoczeniu. Daje to gwarancję spokojnego i udanego spaceru, bez niepotrzebnych komplikacji i awantur z przechodniami oraz opiekunami innych psów.
Ta zasada dotyczy oczywiście spacerów z psami wszystkich ras. Jednak, o ile w przypadku jamnika czy małego kundelka można sobie pozwolić na chwilę nieuwagi i konsekwencje nie będą zwykle poważne, o tyle w przypadku bernardyna efekty dekoncentracji mogą być porażające. Niekoniecznie zaraz przerażające, choć i to się może zdarzyć.
Spróbujmy zastanowić się: co takiego niewybaczalnego może się zrobić pekińczyk, york, jamnik czy bigiel? Przeważnie kończy się na obszczekaniu innego psa bądź przechodnia, czasem na poszarpaniu nogawek spodni. W najgorszym wypadku, czyli pogryzienia, uszczerbki dla innych psów czy ludzi nie są specjalnie okazałe, aczkolwiek bolesne.
Gorzej już będzie się przedstawiała sytuacja, gdy spod kontroli wymknie się owczarek, labrador lub golden. Naturalnie pogryzienie przez przedstawicieli tych ras należy do rzadkości, ale w specyficznej sytuacji może się zdarzyć. Na przykład, gdy pies się przestraszy, a nie będzie miał możliwości ucieczki od zagrożenia. Albo gdy spotkają się dwa dominujące samce i żaden nie będzie chciał ustąpić. Psy ras średnich i dużych mają już dosyć pokaźny rozmiar szczęk i dużo większą wagę. Toteż oprócz wyrwania kawałków ciała i głębokich ran może też dojść do zmiażdżeń i złamań kości.
To labradory i owczarki. A cóż dopiero bernardyny. Konsekwencji starcia psa lub człowieka z bernardynem wolę sobie nawet nie wyobrażać, bo na samą myśl ciarki mnie przechodzą.
Oczywiście nie twierdzę, że spacer z bernardynem przynosi tak olbrzymie ryzyko na co dzień. Na ogół wszystko przebiega sprawnie i spokojnie, a nawet radośnie, jako że z natury są to psy łagodne i przyjazne światu. Ale przecież nie można wykluczyć, że ugodowy, flegmatyczny bernardyn puszczony luzem bez kontroli, nie wda się w jakąś psią lub ludzko-psią scysję.
Zresztą bernardyn wcale nie musi przejawiać agresji, by wywołać awanturę. Wystarczy, że podbiegnie do dziecka i z chęci zabawy przewróci je w kałużę. Albo brudnymi łapami skoczy sąsiadce na jasny płaszcz, tylko chcąc ją radośnie przywitać. Albo oprze się przyjaźnie o inwalidę o kulach, a tamten zwali się na ziemię pod naporem masywnego cielska. Albo... Itd., itp.
A za szkody wyrządzone przez psa odpowiada niestety jego opiekun.
Szczególną uwagę trzeba zwracać na małe psy, które mają nieprzyjemny zwyczaj obszczekiwać nasze olbrzymy, czasem bardzo głośno, jazgotliwie i zaczepnie. Nie każdy bernardyn toleruje takie odgłosy, gdyż brzmią bardzo nieprzyjemnie dla jego uszu, a ponadto wyrażają agresję. Wprawdzie spowodowaną strachem lub wręcz panicznym przerażeniem, ale jednak agresję. I wtedy nasz spokojny benek potrafi pogonić takiego jazgota. A jak już zaczyna się gonitwa, zwłaszcza za piszczącym i uciekającym obiektem, to łatwo może przerodzić się w łowy, gdy u naszego olbrzyma włączy się instynkt polowania. Automatycznie dochodzą wtedy bowiem do głosu u naszego bernasia odruchy atawistyczne, zakorzenione od praprzodków. Po pierwsze, jeżeli obiekt ucieka - to trzeba go gonić (to jest zwykle główną przyczyną ganiania psów za kotami); po drugie - jeżeli obiekt pokazuje, że się boi, to znaczy, że jest łatwym kąskiem i warto na niego zapolować, gdyż nie trzeba się będzie bardzo wysilać.
Oczywiście wiele piesków małej rasy lub szczeniaków nie wykazuje lęku przed naszymi kolosem i świetnie się z nimi bawią. Lepiej jednak nie dopuszczać zbyt blisko jamników, yorków, pudelków i innych psiaków o delikatnej konstrukcji. W najlepszej wierze, bez żadnych agresywnych zamiarów, nasze małe słoniątko może uszkodzić takiego malucha. Ot, wystarczy, że w czasie zabawy przyciśnie łapą. Znane są przypadki zmiażdżenia kręgosłupa jamnikom przez bernardyny, właśnie podczas przyjacielskich harców.
Zakaz kopiowania, rozpowszechniania części lub całości bez zgody redakcji BERNARDYNY.wortale.net.